piątek, 21 czerwca 2013

14. (smutas)

Minął miesiąc.. Miesiąc cierpienia i smutku... Żałoby i myśli 'co by było gdyby' ... Tak... Chyba każdy powinien się domyślić że straciłam kogoś z rodziny. ; c... Jedną z najważniejszych osób w moim życiu... Nie ..  Niall żyje, reszta też.. .Ale w odległej miejscowości w Los Angeles w pięknym wielkim apartamencie zmarła kobieta bliska memu sercu, moja rodzicielka....

*dzień śmierci*
Obudziłam się rano, telefon niemiłosiernie dzwonił mi koło ucha... Spojrzałam na wyświetlacz 25 nieodebranych od... TATA?!! . wtf?! on dzwoni tylko jak coś się stanie...... zadzwonił 26 raz.
/rozmowa/
- Hallo?- powiedziałam zaspana..
- Skarbie.. Przepraszam że cię obudziłem ale,... - głos mu się załamał.
- Co jest tato?
-Bo mama...
- Co mama?!
- Twoja mama... Nie będę owijać w bawełnę... Mama nie żyje....- na te słowa upuściłam słuchawkę i zaczęłam płakać...
Akurat do pokoju wszedł Niall... Zaczął mnie pocieszać i wg.. Ale i tak wiedziałam że nic nie bd db. ..
-Niall to moja wina.. Mówię ci.. Ona była zasmucona tym wszystkim.. I sobie coś zrobiła.. Przez to że ją olałam... byłam wyrodną córką..
- To nie twoja wina skarbie.. Miała atak serca.. Nie przez cb. zaniedbała się. a teraz nie smutaj tylko wstawaj i idziemy na spacer.- powiedział. Idąc złapał mnie za rękę i prowadził alejką w parku.
- Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się. - powiedział blondynek, przytulając mnie.
- Nie będzie dobrze, to moja wina, nigdy się z nią nie dogadywałam, nie rozumiesz tego ? Zawsze miałam do niej pretensję, nawet o byle co. To wszystko moja wina. - załamałam ręce i łzy zaczęły mi same lecieć z oczu.
- Nie płacz, skarbie. Zobaczysz, ułoży się. Nie możesz się poddać, zobacz, musisz żyć dalej, masz mnie i kochanego synka, którego musimy wspólnie wychować. Nie może żyć bez matki, albo ojca. Ty miałaś ten przypadek, że nie dogadywałaś się z matką. Nie możemy pozwolić, żeby nasze maleństwo też miało takie przeżycia.
- Nie chciałabym tego. Szczerze, chciałabym cofnąć czas. Teraz wiem, ile znaczyła dla mnie matka. Nigdy tego nie doceniłam, zawsze coś było nie po mojej myśli. Żałuję, naprawdę, zawsze się starała, próbowała ze mną rozmawiać, a ja byłam tak zacięta, ze nawet jej nie słuchałam. Teraz brakuje mi jej buziaków w policzek, brakuje mi jej głosu, słów, kiedy krzyczała do mnie, abym się nie spóźniła na obiad. Bardzo tęsknię... Nawet nie pożegnałam się z nią w zgodzie.
- Czasu nie cofniesz, musisz żyć dalej, wszystko się ułoży, wszystko będzie dobrze, wychowamy małego na grzeczne dziecko i będzie się słuchało ślicznej mamy i taty. - Zaśmiał się cicho i niepewnie Horanek. Przytulił mnie mocniej. - Nie wiem, co ja bym bez Ciebie zrobił.
- Nie mam teraz ochoty na żarty, wybacz. Po prostu nie jestem w nastroju i nie wiem, kiedy będę. - odpowiedziałam monotonnie, bez żadnych emocji w głosie.
- Rozumiem, chodźmy do domu, bo chmurzy się i chyba będzie coś padać. - spojrzeliśmy na niebo, rzeczywiście, mocno się zachmurzyło i zaczęło dość mocno wiać. Niall zdjął swoją bluzę i podał ją mi, żebym założyła. Od razu skorzystałam z propozycji, ponieważ miałam gęsią skórkę, było mi strasznie zimno. Doszliśmy do domu dosyć szybko, weszliśmy pospiesznie i usiedliśmy na kanapie. Reszta naszej paczki zeszła i usiedli koło nas.
- Przykro nam. - powiedzieli jedno po drugim.
- Nie musicie się nade mną użalać, nienawidzę tego. - odpowiedziałam im natychmiast.- Ale dziękuję za troskę.
- Kiedy lecisz na pogrzeb? - zapytał Harry.
- Pewnie jutro, lot zajmie prawie dzień, więc będę wyczerpana,a na pogrzebie chcę jak najwięcej pomóc.
- Oczywiście, to logiczne. Mały z kim zostaje ? - zapytała Alex.
- Mogłabym zostawić go z wami? Proszę, on nie za dobrze zniósłby tak długą podróż. - Spojrzałam błagalnie na dziewczyny. - Dacie przecież radę, nie płacze często.
- Okej, już dobrze, zajmiemy się małym, a Ty leć i zrób to, co do Ciebie należy. - Powiedziała moja kochana Alex.
- Dzięki, normalnie Cię kocham. - powiedziałam, i uśmiechnęłam się do niej smutno. - Idę się położyć, czuję się zmęczona i wyczerpana, głowa mnie boli i do tego cały czas mi ciężko.
- Dobrze, idź, obudzę Cię, jak będziemy się pakować. - Powiedział mój mąż i puścił mnie do sypialni. Weszłam do pomieszczenia i walnęłam na łóżko. Nie dałam nawet rady iść pod prysznic, a co już mówić o kąpieli w wannie. Ułożyłam się w pozycji embrionalnej, zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Ciągle przewracałam się na łóżku. Przed oczami przelatywały mi wspomnienia związane z Mamą. Jak bardzo mnie kochała... Jak o mnie dbała... Wszystkie dobre i złe chwile właśnie sobie przypomniałam, nawet te, które były bardzo głęboko pogrzebane w mojej pamięci.Nadal nie mogłam uwierzyć, że moja rodzicielka nie żyje, że zmarła tak wcześnie, nawet się nie żegnając. Znów łzy popłynęły mi z oczu wielkimi kroplami.
- To nie może być prawdziwe, to tylko sen.. - Szeptałam do siebie. Z wyczerpania, zasnęłam. Jeszcze przez sen usłyszałam, jak Niall wchodził do pokoju i poszedł do łazienki. Później nic już nie pamiętam, bo usnęłam jak mały Johnny.

*kilka godzin później*
- Ej, kochanie, wstawaj, czas już się pakować. Wstawaj, słoneczko. - szeptał mi do ucha Niall, lekko mnie szturchając, bym się rozbudziła. - Musimy zacząć, bo się nie wyrobimy, za 3 godziny mamy samolot.
- Już wstaję. - Wypaplałam zaspanym głosem i z zamkniętymi oczyma usiadłam na łóżku. Otworzyłam najpierw jedno oko, a później drugie i od razu oślepiło mnie słońce wyglądające zza okna. Wstałam ostrożnie, osłaniając oczy ręką. Doszłam do łazienki i wzięłam powolny prysznic, nie miałam siły na nic więcej. Wyszłam z pomieszczenia i od razu ujrzałam Horana krzątającego się po sypialni i pakującego do walizki różne ubrania. Musiałam się wziąć w garść i podeszłam do męża szybkim krokiem.
- Daj mi to. Ja pomogę. - powiedziałam i zabrałam od niego bluzkę, którą akurat niezdarnie składał w kostkę. Złożyłam ubrania starannie i włożyłam wszystkie do walizki.
- Tyle chyba wystarczy, lecimy tylko na kilka dni. - Powiedział Niall.
- Powinno starczyć. - odpowiedziałam niemal natychmiast.
- Chodźmy do reszty się pożegnać. - Zeszliśmy na dół, gdzie cała reszta naszej paczki już siedziała i oczekiwała na nas.
- O, wreszcie jesteście. Za ile macie samolot ? - Zapytał Zayn.
-Za niecałe 2 godziny. - odparł Niall. Usiadłam na samym końcu kanapy i wpatrywałam się pusto w ekran telewizora.

*na lotnisku*
Cała ekipa musiała przyjechać, zęby nas pożegnać, bo nie obyłoby się bez tego. Staliśmy na środku lotniska i przytulaliśmy się na pożegnanie z każdym. Gdy podeszłam do Alex, powiedziała mi:
- Bądź ostrożna i nie obwiniaj już siebie. To nie Twoja wina. Tak miało być i tak się stało.
- Ja wiem, ale jednak nie mogę sobie tego wybaczyć. - Łza zakręciła mi się w oku, lecz starałam się jak najmocniej je powstrzymać.
- Nie możesz tyle płakać, Niall coraz bardziej się podłamuje. Bądź silna i pokaż, na na co Cię stać. - pocieszyła mnie przyjaciółka.
- Nawet nie wiesz, jak jest trudno..
-  Wyobrażam to sobie, mogę tylko się domyślać.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy. - Podszedł do nas mój mąż i objął mnie w pasie.
- Okej, żegnajcie, niedługo widzimy się z powrotem. - Powiedziałam i jeszcze raz czule wszystkich uścisnęłam.
- Pa. - Niall zrobił to samo i ruszyliśmy długim korytarzem do naszego odpowiedniego samolotu. Szliśmy dosyć szybkim krokiem, ponieważ było już dosyć późno i baliśmy się, że nie zdążymy na lot.Po standardowej kontroli lotniskowej oddaliśmy bagaże dla obsługi, a sami wsiedliśmy do samolotu na dwa wolne miejsca. Zapięliśmy pasy na nakaz pilota, po czym rozpoczął się kolejny 10-godzinny lot na bardzo ważne wydarzenie w moim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz